W Uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia 2017 roku, rozpoczęłyśmy 9-letnią Nowennę, jako przygotowanie do obchodów 100-lecia istnienia naszego Zgromadzenia. Z tej okazji o godz. 11.00 w samaryjskiej kaplicy ks. bp Marek Solarczyk – biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej – odprawił Mszę św. W koncelebrze wzięli udział księża kapelani: ks. Ryszard Rymarz z Pruszkowa, ks. Dariusz Jankiewicz SVD z Fiszoru i ks. Wojciech Miliszkiewicz z Samarii. Zaproszone były delegacje z każdego Domu oraz przedstawiciele Samarytańskiej Wspólnoty Świeckich, aby wspólną modlitwą zainaugurować to wielkie wydarzenie.
Dzień szósty stycznia to dla nas data nabrzmiała bogactwem treści wynikających zarówno z liturgii, jak i z historii Zgromadzenia. Tego dnia duchowo dołączamy do orszaku trzech Mędrców, którzy oświeceni światłem gwiazdy, przybywają do lichej stajenki i tam ze czcią i uniżeniem oddają hołd Bogu Najwyższemu, którego rozpoznają w maleńkim, bezradnym Dzieciątku. Tego dnia również duchowo dołączamy do innego jeszcze orszaku, który zapoczątkowała Matka Wincenta. Dziewięćdziesiąt jeden lat temu, prowadzona światłem Ducha Świętego, przybyła na oddział szpitalny zarezerwowany dla „wyrzutków”, którymi „porządne społeczeństwo” pogardzało. Tam ze czcią i uniżeniem, poprzez posługę miłości względem osób tak bardzo zniekształconych i obezwładnionych grzechem, oddawała hołd objawiającemu się w nich Bogu Najwyższemu.
Szósty stycznia to dobry dzień, by za namową papieża Franciszka, z wdzięcznością spojrzeć w przeszłość, zapytać o początki tego dzieła, dotknąć niejako fundamentu, o którym sama Matka pisze tak: Rozpoczęłyśmy od najtrudniejszego z dzieł – szpital skórno-weneryczny w Warszawie. Niechęć lekarzy, służby, ironia ze strony chorych, praca bardzo ciężka w poszukiwaniu systemów oddziaływania, bo teren, ludzie, dla których rozpoczęło się prace – nieznane. Ileż zawodu, bólu, strat materialnych, wstrząsów moralnych, zanim choć słaby zarys organizacji został nakreślony. Trzeba było wiele upokorzeń znieść na zewnątrz, wiele rozterek wewnętrznych opanować.
Przyszły uderzenia z zewnątrz, niezadowolenie władzy, niechęć zakonnic niczym nie wytłumaczona. Nieodpowiednie powołania usunięte, zbuntowane składały skargi, oszczerstwa rzucano, obrzydliwe obmowy. Duchowieństwo coraz bardziej źle usposabiało do nas.
Początki muszą być twarde, bo to fundament.
Matko Wincento, kiedy czytam te twoje wspomnienia, zastanawiam się jak to możliwe, że siostry to wszystko przetrwały? Mimo tak wielu przeciwności, zawirowań i zagrożeń, skąd wiedziały jaką drogą i w którym kierunku podążać? Odpowiedź na te pytania odnajduję we wspomnieniach sióstr: Matka pouczała nas o duchowości samarytańskiej. Chłonęłyśmy to i starałyśmy się żyć tą nauką. To, czego Matka nas uczyła i nakazywała było trudne. Praca Zgromadzenia i życie było trudne. Warunki materialne były bardzo skromne, czasem bywała bieda. Życie według wskazówek Matki nie było łatwe, wymagało heroizmu. Jednak Matka tak nam umiała to przedstawić, umocnić nas, nauczyć wielkiej ufności w Bogu, że nam się to wydawało oczywiste, tym żyłyśmy, miałyśmy dużo zapału, gotowości do ofiar. Zresztą Matka Założycielka była nam wzorem.
Matka nie tylko nas uczyła, ale czuło się, że Matka tym żyje, mówiła z takim przekonaniem i miłością do Chrystusa Ukrzyżowanego.
Matko Wincento, przez jedenaście lat osobiście zabiegałaś o to, by siostry nie zboczyły z wyznaczonej drogi. Trochę zazdroszczę tym pierwszym Samarytankom, że mogły tak bezpośrednio Ciebie spotkać, doświadczyć tego wszystkiego czym żyłaś, czemu poświęciłaś całe swoje życie, że mogły słuchać twoich wskazówek, konferencji, pouczeń i podglądać Cię w codzienności i razem z tobą uczestniczyć w budowaniu nowego Zgromadzenia.
Dzisiaj mija prawie osiemdziesiąt lat odkąd z Domu Ojca towarzyszysz duchowo kolejnym pokoleniom Samarytanek. Gdzieś w głębi serca rodzi mi się nieśmiałe pytanie: czy rozpoznajesz w nas swoje córki? Tak wiele się zmieniło przez te wszystkie lata. Nie cierpimy już biedy materialnej, a i ta moralna już jest trochę inna. Nasze dzieła apostolskie rozwijają się, domy pięknieją, wokół mamy tylu wspaniałych ludzi, którzy darzą nas życzliwością, uznaniem, podziwem i wsparciem. Setki współpracowników świeckich pracuje tam, gdzie brakuje sióstr. Cieszymy się przychylnością władz świeckich i duchownych. Tak wiele się zmieniło zewnętrznie. A czy wewnętrznie pozostałyśmy wierne twoim, Matko, ideałom?
Rozpoczynamy Nowennę, chcemy przygotować się do ob-chodów jubileuszu 100-lecia naszego Zgromadzenia. Ks. bp Marek Solarczyk podczas homilii skierował do nas tak wiele serdecznych słów (tekst po relacji). Wspomniał, że w sercu każdej z nas jest tęsknota, aby podążać za światłem Bożym, tak jak Ty to czyniłaś w swoim życiu. Ta myśl nabrała jeszcze głębszej wymowy, kiedy po Mszy św. ks. Biskup poświęcił w kapitularzu świece wdzięczności – symbolizujące nasze nowennowe czuwanie.
Kiedy tak patrzyłam jak siostry – przedstawicielki poszczególnych wspólnot – podchodziły i kolejno odbierały z rąk ks. Biskupa płonące świece zaopatrzone twoim, Matko Wincento, wizerunkiem, wtedy pomyślałam, że to do nas właśnie kierujesz te słowa: Powinnyśmy wyrobić w sobie tak wielką miłość do Zgromadzenia, żeby Zgromadzenie zawsze mogło na nas liczyć, nawet w najcięższych chwilach. Do tego potrzebne jest ukochanie ideałów Zgromadzenia. Nie zapominajmy jak wielkie zadanie ciąży na nas (…). My jesteśmy tym kamieniem węgielnym w duchowym gmachu naszego Zgromadzenia. To nam przypada w udziale wytworzyć typ samarytanek, które będą w przyszłości naśladowały następne pokolenia przez całe wieki.
Przez najbliższe dziewięć lat pragniemy przyglądać się powołaniu naszemu, by poznawać i zgłębiać to dziedzictwo przepiękne, które Ty Matko zapoczątkowałaś i w nas zaszczepiłaś.
Dziewięć lat – to dużo i zarazem mało – jeden rok Nowenny przypada na jedno dziesięciolecie istnienia Zgromadzenia. Czy wystarczy nam czasu, by doświadczyć przemiany, odnowy, abyś rozpoznała w nas swoje córki? Z ufnością prosimy Cię o twoje wstawiennictwo – Matko Wincento, przyczyń się za nami.